Nie samą łopatą, motyką i grabiami człowiek w ogrodzie żyje☺️, podobno. Ja większość czasu spędzam w nim na kolanach z nosem przy ziemi. Ryję w chwastach, które nie mają litości i rosną jak wściekłe. Kiedy tak wolny czas urozmaicam sobie pieleniem, złoszczę się sama na siebie, że nasadziłam tyle roślin, zamiast drzew owocowych (a dziadek dobrze radził z tymi drzewkami). Nie ogarniam do końca tego naszego małego poletka i ciągle jestem krok do tyłu. Przegrywam też nierówną walkę z mrówkami i ślimakami. Może ktoś z Was zna jakiś sposób na pozbycie się tego cholerstwa z ogrodu, bez używania chemii. Ze względu na Michaśkę, która uwielbia podwórko, nie odważę się sypać chemicznych granulatów. Moja mała dziewczynka jest obecnie na etapie przyrodniczej obserwacji, a ja razem z nią. Grzebie w trawie i kamieniach, wchodzi między rośliny, próbuje pielić rabaty:) Oglądamy wspomniane już ślimaki, chrabąszcze, a z przyjemniejszych - motyle i ptaki. Zbieramy szyszki, kamyki i wszelkie patyki. Trzeci już raz w swoim życiu wracam do piaskownicy, która za chwilę znajdzie u nas swoje ogrodowe miejsce. Nasze życie podwórkowe kwitnie, dosłownie i w przenośni. A jak jest u Was? Robótki ziemne, czy tylko grilowanie?
Przepiękne zdjęcia:) Dzięki za bardzo fajny wpis
OdpowiedzUsuńJa dziękuję za piękny komentarz:)
OdpowiedzUsuń