piątek, 29 marca 2019

czwartek, 28 marca 2019

Wiosenny start w ogród







    Misieńka grzechotkami nie bawiła się w ogóle. Do wczoraj. Tyle, że jak to w przypadku Misieńki bywa, grzechotka normalną grzechotką być nie mogła. Do tej roli Michalina sprowadziła moje torebki z nasionami do wysiewu. Potrząsa z zapamiętaniem rzodkiewką, pietruszką, szczypiorem, koprem i groszkiem pachnącym. Torebka z groszkiem grzechocze wg Miśki najlepiej. Wnioskuję to po tym, że machając tą właśnie torebką, zaczyna kręcić się w kółko i chichotać. Takie to moje dziecię właśnie jest. Pomysłowe, a że kumata jest bestyjka, to i pomysły ma wymykające się naszej wyobraźni. Dobrze to i niedobrze zarazem. Czasami kreatywna jest za bardzo, ja nie załapię na czas, co tam się w tej małej główce właśnie wykluło i nieszczęście gotowe. Tfu, tfu, tfu przez lewe ramię. Dzisiaj pierwszy raz zajrzałyśmy z Misieńką do sklepu ogrodniczego. Skusiły nas te stoły zastawione bratkami. Postanowiłyśmy zafundować sobie wiosnę na wynos, bo biorąc pod uwagę ostatnią pogodę, szczególnie te szalone wiatry z opadami deszczu i delikatnego śniegu na przemian, to jakoś z nią kiepsko. Zakupiłyśmy kilka doniczek kwiatów, a Miśka miała przy okazji lekcję z zapachów bratkowych. Podnosiłam ją i obwąchiwała kolejne kwiaty. Robiła to na tyle głośno i z takim zaangażowaniem, że inni kupujący mieli z nas ubaw. Wzięłam też ziemię, co by te nasiona z torebek wysiać, bo mogą nie przetrwać, jeśli jeszcze kilka dni za grzechotki posłużą. Szczególnie, że Michalina zaczęła już sprawdzać, czy torebki te są nieprzemakalne ☺️.



 


    Pomęczę Was w najbliższym czasie zdjęciami pierwszych wiosennych kwiatów. Porzuciłam las z wiadomych względów na rzecz kwiatów właśnie. Będzie kolorowo. Na razie przeważa u nas niebieski, bo takie też mamy krokusy. Próbuję tak zorganizować sobie czas, żeby starczyło mi go i na ogród, bo na razie wygląda on okropnie. Muszę na niego spojrzeć w tym roku jakoś inaczej. Trochę go przeorganizować. Kiedy wspomniałam o tym Adamowi, ucieszył się (jak dla mnie aż za bardzo), bo wiem, że u niego zmiany w ogrodzie oznaczają wycinkę w pień. Taką bez żadnych hamulców. Chęci i zapał mam (co gorsze Adam też), a co dalej - zobaczymy☺️Nie planuję, bo gdy tylko zaczynam, guzik mi z tego wychodzi. Na razie wyciągnęłam kalosze i odpaliłam grabie☺️. Wiosna domaga się ogrodowych porządków.