czwartek, 27 kwietnia 2017

Niebiesko mi






    Widzę w kolorze niebieskim, myślę w kolorze niebieskim, nawet kupuję w kolorze niebieskim :) od niedawna :)) Polubiłam ten kolor we wszystkich jego odcieniach. Niebieskie są oczy moich dzieci, niebieskie jest niebo i bez, który za chwilę pod tym niebem na niebiesko zakwitnie :) zakwitnie u nas na podwórku, tuż za miętą zawłaszczającą sobie coraz więcej z polnej rabaty. Niebieska jest łąka rozkwiecona chabrami i domowy parapet cały w błękitnych bratkach. Niebieski był nasz pierwszy wspólny samochód, kupiony na długo przed ślubem. I poczciwa syrenka dziadka Felka, której zapach (ten w środku auta) będę pamiętać do końca życia. Teraz samochody już tak nie pachną. Niebieski był koc, taki w ciemną kratkę, który leżał na tylnym siedzeniu tej syrenki. Niestety i koca, i syrenki  już dawno nie ma. 
  Ciekawe, do jakich emocji pasowałby kolor niebieski? Do jakich cech i zachowań? Do jakiego zapachu? Smaku? Zastanawialiście się kiedyś? Może przekornie do takich, które kojarzą się z cieplejszymi barwami. 
   O rety, ale ja o pokojach moich dzieciaków chciałam dzisiaj :) a konkretnie o dodatkach, które ostatnio do tych pokoi kupiłam :) niebieskich dodatkach do niebieskich pokoi. Uszczupliłam nasz budżet, zakupiłam to i owo, a z efektu drobnych zmian jesteśmy zadowoleni. Ja na pewno. Korciło mnie, żeby coś jeszcze dorzucić do internetowego koszyka, wyobraźnia zaczęła szaleć, ale rozsądek w porę wyhamował zakusy. Rozważam jeszcze tylko zakup girlandy do Oli ;) Ola bardzo chce i naciska, ale obawiam się, że powstanie trudna do strawienia paciajka.
     Z zamówionymi rzeczami dostaliśmy w prezencie dwa serduszka. Szmaciane. Niebieskie i różowe. Zostawiliśmy sobie w kolorze niebieskim, a różowe sprezentujemy pewnej malutkiej dziewczynce :)
   



 




środa, 19 kwietnia 2017

Spójrzmy w niebo




     Piękny był dzisiaj księżyc. Ten o 2.05 ;) Dwie godziny później zachwycał już mniej, znacznie zmizerniał i pobladł. Michalinka bardzo dba, abym ten księżyc co noc oglądała. Ze wschodami słońca mam różnie. Widzę je może mniej regularnie, co wcale nie znaczy, że rzadko :) Wschody są piękne, niezależnie od pogody. O tym spoglądaniu w niebo piszę trochę pół żartem, pół serio, a tak na poważnie, to Michasia śpi średnio, więc myślę, że jeszcze wiele nocnych seansów przede mną. Staramy się z Misią wypracować pewną powtarzalność w codziennym rozkładzie dnia. Trudne to, ale może coś z tego będzie. Na razie tkwimy w lekkim chaosie.  


~zdjęcia Adam zrobił w listopadzie 2016r. w Hiszpanii~
  







poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Wielkie lanie śniegiem




     Od kilku już lat coraz trudniej realizować świąteczne tradycje, pogoda nijak nie chce współpracować. Dzisiaj powiało, popadało śniegiem, a termometr złowieszczo pokazał -2 z samego rana. O podwórkowym śmigusie-dyngusie nie mogło być mowy. Pozostało tylko lanie wody w wersji light w domowym ciepełku :) Chciałoby się rzec oby do wiosny! A może to, co za oknem, to tylko równoległa rzeczywistość?


 


 




sobota, 8 kwietnia 2017

Lubię wiejskie życie





      Lubię wiejskie życie. Takie z rękoma ubrudzonymi od grzebania w kolejnej grządce, z zabłoconym kaloszem rzuconym pod drzwiami, z wiaderkiem pełnym obierek, które trzeba wynieść kurom, z warkotem traktora wyjeżdżającego na cały dzień w pole i psem ten traktor obszczekującym, z gęsiami sąsiadki i krowami sąsiada, z polną drogą prowadzącą przez las, z ziarnami świeżo skoszonego zboża, znalezionymi wieczorem na dywanie w salonie, a jeszcze więcej w skarpecie, którą by uprać, muszę z tych ziaren wyczyścić, z praniem schnącym drugi lub trzeci raz, bo znowu zapomniałam je zdjąć ze sznura i przeszło poranną rosą, z kwitnącą jabłonią staruszką i huśtawką samoróbką na najmocniejszej gałęzi, z pierwszą po zimie różową stokrotką na nieogarniętym jeszcze trawniku, z żółtymi pisklakami kupionymi na wiosnę i kurą uciekinierką, która nijak się tymi pisklakami zaopiekować nie chce, z zapachem siana zebranego w okazałe bele, z wiśniami zamkniętymi w starym słoiku, z zaoranym jesienią warzywniakiem i bzem, który od lat tego warzywniaka pilnuje, z ziemniakami pieczonymi w ognisku po kilkugodzinnych wykopkach, z codziennym porannym zerkaniem przez okno, by sprawdzić jaka pogoda, z obiadem w godzinach, w których obiad jeść się powinno, z rowerem opartym o ścianę garażu i samochodem ubłoconym na polnych wertepach, z makami na łąkach i starym dębem przy magazynie, z gromadką małych kociaków wychodzących coraz pewniej na podwórze, z powietrzem pachnącym mokrą lawendą ...
   Mam takie wiejskie życie przez jeden miesiąc w roku i kilka dodatkowych weekendów. Lubię ten miesiąc, chyba najbardziej ze wszystkich miesięcy.
     Wszystkich, którzy myślą tak samo, serdecznie pozdrawiam :)