wtorek, 25 lipca 2017

Na (w) Wichrowym Wzgórzu



    Byliśmy w Wichrowym Wzgórzu. Nie, nie tym z powieści Emily Brontë :) Nie u  Heathcliffaale w ... Chmielnie :) Czas spędziliśmy po swojemu, tak jak lubimy najbardziej: włóczyliśmy się sporo, leniuchowaliśmy co jakiś czas, gadaliśmy non stop, wygłupialiśmy z przerwami i objadaliśmy tym, czego na co dzień raczej nie jemy. Wycisnęliśmy z atrakcji oferowanych przez ośrodek co się dało :)  A dało się dużo :) I były konie, więc już nie muszę pisać, co to znaczyło dla naszej Oli. Pozostając w temacie koni ... to rozpakowujemy z Olą torby z ciuszkami (urocze fatałaszki dostaliśmy dla Misi w prezencie). Tam, wśród sukienek, bluzek, spodenek ... malutkie bryczesy. Ola na to widzisz mamo, to znak. Ciekawe, czy Misia da się zarazić jeździecką pasją. Ola zapewne nie ustanie w staraniach, by tak się właśnie stało. Już coś tam jej opowiada, a malutka słucha, oczy ma duże ... i jak sądzę nic nie rozumie :) Zdecydowanie woli Igora durnoty, aniżeli Oli opowieści o koniach. Śmieje się wtedy w głos, aż miło. Im większa durnota, tym lepsza zabawa. Dla obojga. Urocze to są obrazki, a ja uwielbiam patrzeć wtedy na tę moją trójkę. Gdy starsza opowiada małej i myśli, że nikt nie widzi i nie słyszy. Gdy Igor stara się rozbawić siostrę, tak że niesie się po całym domu albo czyta jej przed snem kolejną bajkę. Zachwycają mnie te chwile.

︙︙︙

    W kolejnym poście przedstawię Wam kilka legend kaszubskich, które w formie pisanej i rzeźbionej :) pokazano na terenie ośrodka. O legendach kaszubskich, a dokładnie o Stolemach, pisałam kiedyś tutaj. Tym razem będzie o stworzeniu Kaszub, o Chmielnie, o kaszubskiej tabace, o bazunie kaszubskiej, o Remusie, o Redunicach, o diabelskim moście, o Zuzannie, o Rycerce Tamowej, o księżniczce Damroce, o Świętopełku II Wielkim. Sporo tego będzie, ale myślę, że ciekawie. 






   














niedziela, 23 lipca 2017

Męskim okiem Adamowym




    Z jednego jutra zrobiło się kolejne jutro, potem jeszcze ze trzy jutra i dziś umieszczam obiecane w poprzednim poście zdjęcia samochodu, który tak zachwycił mojego męża. Ostatnie zdjęcie roweru to tak na powrót do rzeczywistości :) 








środa, 12 lipca 2017

Zza kierownicy w Szwecji




Adam tym razem podesłał mi zdjęcia ze Szwecji - z parkingu, na którym jest fajny sklepik.
Kupił tam kiedyś do domu moje ulubione lampiony. Dzisiaj niestety wyszedł z pustymi rękoma :(
Sklepik i zaparkowany przed nim samochód (ale jaki samochód!) pokażę Wam jutro.
Dziś widoki z tegoż parkingu.


Szwecja, droga E22 z Vastervik w kierunku północnym parking Tindered🚛











wtorek, 11 lipca 2017

Na spacerze




     Uwielbiam spacerować z Misią. Tak bez celu. Po prostu przed siebie. Wtedy autentycznie odpoczywam. Wyłączamy z Misią na czas spaceru swoje trybiki. Misia - bo zasypia chwilę po tym, jak poczuje świeże powietrze. Ja - bo na chwilę zwalniam w codziennym biegu i po prostu pcham wózek na jednej z naszych wiejskich ścieżek. Wtedy patrzę, obserwuję, oglądam, co tam się po bokach tych ścieżek zadziało. Zadziało od wczoraj, gdyż spacer to nasz codzienny luksus. Pogoda często krzyżuje nasze spacerowe zamiary, ale dajemy radę :) staramy się ją przechytrzyć i zmieniamy godziny naszych wyjść. Czasami myślę, że przecież, jak Misia zasnęła powinnam wracać do domu, na podwórko i zrobić w tym czasie wiele rzeczy, które zrobienia wymagają już od dawna (tu lista jest długa :)) Ale nie, staram się tak nie robić, bo spacerować lubimy obie i jest to czas przeznaczony na odpoczynek zarówno dla niej, jak i dla mnie. Na dzisiejszy spacer wzięłam aparat i zrobiłam kilka zdjęć niedaleko domu. Zwróćcie uwagę na ostatnie zdjęcie. Na niezagospodarowanej działce wśród pokrzyw rośnie przepiękna okazała dziewanna. Już kilka razy w tzw. zielsku udało mi się znaleźć prawdziwe perełki. Niektóre z powodzeniem przeniosłam do naszego ogrodu. Pięknego dnia Wam życzę :) My pospacerujemy na pewno - mamy nowego cadillaca dla Misi - zamieniliśmy głęboki wózek na spacerówkę.  


 
 




poniedziałek, 10 lipca 2017

Cofnij się o dwa posty




Lato jest w tym roku bardzo kapryśnie.
Jeszcze trochę deszczu i moje kwiaty w doniczkach trafi ... zniszczenie przez zatopienie :(
Albo zjedzą je ślimaki na spółkę z mrówkami :(
Zdjęcia zrobiłam na chwilę przed burzą. Gdy piszę do Was, nadal pada, grzmi i jest paskudnie.












niedziela, 9 lipca 2017

Wielka woda :)




Z Misieńką nad morze możemy jeździć tylko wieczorami.
O wcześniejszej porze jest za gorąco i za tłumnie. Nie dla nas.
Misi podoba się woda. Duża woda. Większa od tej w różowe wanience :)
Patrzy na nią tak, jak w pierwszej minucie na swoją ulubioną zabawkę.
I się uśmiecha. I macha nóżkami. A to znaczy, że czuje się dobrze.
   









sobota, 8 lipca 2017

Rozczochrany ogród




     Ogród mamy rozczochrany. A już w tym roku rozczochrany jest szczególnie. Czasami rozczochranego ogrodu mam dosyć. Zwłaszcza wtedy, gdy wymyka mi się spod kontroli i zaczyna żyć po swojemu, a ja nie mogę nad nim zapanować. Bo za mało czasu na pielenie, bo brakuje sił, bo się nie chce etc. Adam naszego ogrodu ma dosyć częściej niż ja. Rozczochrany ogród wymaga sporej pracy i dużej dyscypliny. Trzeba trzymać go w ryzach. Chwila nieuwagi i zamienia się w coś. Co? Często to nie wiem. Galimatias? Pomieszanie z poplątaniem? Przysłowiowy groch z kapustą? Na pewno rozczochrany ogród nie zaistnieje bez zachwytu. Nad drobnym kwiatem, który wziął się z nieokreślonego skądś i wyrósł wśród zaplanowanych nasadzeń. Nad badylkiem z listkami, z którego nie do końca wiadomo, co wyrośnie, ale widać, że ma potencjał i i musi zostać. Nad kolejną samosiejką wędrowniczką, choć już jedna, druga i dziesiąta rośnie w innej części ogrodu. Tak, zachwyt jest w tym rozczochraniu niezbędny. Chociaż bywa też zgubny. Szkoda mi było usunąć koniczyny, która sama znalazła sobie miejsce wśród rozchodników w kamiennej rabacie. No to teraz mam za swoje. Już któryś dzień z rzędu, jak ten świstak z reklamy, grzebię w tych kamyczkach i wyrywam kolejną, ... i kolejną, ... i kolejną koniczynkę. Z każdą minutą pracy lubię ją coraz mniej. Koniczynę, rzecz jasna. I nie podoba mi się już tak bardzo, jak wtedy, gdy była pojedynczym egzemplarzem :) Ale tak to już z rozczochranymi ogrodami bywa. Raz są rozczochrane bardziej, innym razem mniej ;) 



 






czwartek, 6 lipca 2017

I jeszcze dwa zdjęcia




z Mazur




Zdjęcia te zrobione są z góry starej żwirowni w Moich D.
Ze żwirownią tą wiąże się tyle zabawnych historii.
Dziecięcych historii.
Kiedyś Wam opowiem :)



poniedziałek, 3 lipca 2017

Króciutko ze Szwecji




     W ramach zdjęć "zza kierownicy" Adam podesłał w Messengerze widoczek z miejscowości Tibro w Szwecji. Chciał pokazać mi nasadzenia lawendy na skraju pobocza (to różnokolorowe pasmo wzdłuż drogi). To, że to nie jest lawenda, jestem raczej pewna. Stawiam na szałwię, ale może to już wrzosy? Nie, wrzosy chyba nie. Pojęcia nie mam. Fajnie wyglądają te kwietniki na rozwidleniach. Pomysł wart skopiowania :) Chciałabym napisać kiedyś posta o nasadzeniach w naszych polskich miastach (tak na marginesie, to mnie od kilku lat podoba się zagospodarowanie zieleni w Kętrzynie na Mazurach). Może któregoś lata uda się zgromadzić materiał i pojeździć po Polsce. Byłoby fajnie :)