niedziela, 25 listopada 2018

Drzwi do lasu





     Cudownie jest otworzyć drzwi do lasu i w ten las wejść. Mieć przed sobą sto mil ciszy - jak Włóczykij z niezapomnianej Doliny Muminków. Włóczykij szedł drobnym, spokojnym krokiem przez gęsty las. Zaczęło padać. Deszcz kropił na jego zielony kapelusz i na płaszcz nieprzemakalny, który też był zielony, szemrał i pluskał ze wszystkich stron, a las otaczał go łagodną, cudowną samotnością.





 

 






wtorek, 20 listopada 2018

Post smakowity





     Dzisiaj zdjęć lasu nie będzie. Igor już by ich nie zniósł, a to on jest najostrzejszym recenzentem naszych fotografii. Dość krytycznie odnosił się do ostatnich wpisów, więc w ramach urozmaicenia wrzucam tym razem coś do pochrupania :))) wizualnie oczywiście, bo schrupane to było od razu :))) Ola często stołuje się teraz na mieście, smakuje jej bardziej lub mniej, a te dania, które kubki smakowe przyjęły nader pozytywnie, fotografuje i dzwoni do mnie "mamo, mam coś dla ciebie". Śmiejemy się z Adamem, że prowadzenie bloga, nawet takiego skromnego, stało się naszym wspólnym projektem, bo też każdy z naszej piątki (nawet Miśka, choć nie do końca świadoma udziału w tym przedsięwzięciu) jest współtwórcą sosenkowego - jego autorem tekstów, fotografem (ale też łowcą okazji do opisania i sfotografowania), krytykiem, często entuzjastą, pomysłodawcą kolejnych wpisów, a co za tym idzie inicjatorem wycieczek. Zapisywanie nowych stron tego bloga sprawiło, że jakkolwiek to nie zabrzmi więcej widzimy, choć może tak nam się tylko wydaje ☺️




wyrób własny
ciasto marchewkowe poleca się na deser ツ
choć najczęściej robimy drożdżówki z wiśniami






W jednej z knajpek Ola spędziła smaczne i rozgadane popołudnie razem z fantastycznymi znajomymi.
Potem było kino i Freddie Mercury.

 

 

 



Ola mówi, że musimy zajechać tu, tu i tu, a może jeszcze tam, tam i tam ツ

 



Jedne pierogi z gruszką i serem pleśniowym, drugie z bambusem. Jedne Oli, drugie Igi.
Fajnie jest smakować nowe.




Zgłodnieliście?????






poniedziałek, 19 listopada 2018

Małe osobiste Bieszczady





     Nasza Ola, kiedy ma lekko dość, tak pół żartem, pół serio, mówi że jedzie w Bieszczady paść kozy i pisać wiersze, choć o kozach ma pojęcie zerowe, a o pisaniu wierszy pojęcie może trochę większe. My z Miśką nasze`małe osobiste Bieszczady mamy w pobliskim lesie, bo gdy nam smutno, gdy nam źle :))) pakujemy się w auto i pod pretekstem przejażdżki usypiającej małą (bo jakoś te ubywające paliwo trzeba rodzinie wytłumaczyć), jedziemy choć na godzinkę w te nasze drzewa. Nie inaczej było tej niedzieli, bo kiedy dzień od rana wirował jak w kalejdoskopie, dobrze było choć na chwilę się w tym dniu zatrzymać ☺️ ano w tym lesie właśnie ☺️ szkoda tylko garnka, w którym gotowały się zostawione na kuchence buraki ☺️ wiem, głupia ja!!! W sensie z tymi burakami ☺️!