Z cyklu "Widziane gdzieś po drodze" zapraszamy dziś do Krosna.
Pamiętacie wpisy o cerkwi grekokatolickiej w Godkowie i oranżerii biskupa I. Krasickiego w Lidzbarku Warmińskim? Obie miejscowości - Godkowo i Lidzbark Warmiński - mijamy, jadąc na Mazury. Jedną od drugiej dzieli niewiele ponad 50 km. Przez tyle lat poznaliśmy ten odcinek drogi prawie co do detalu. Dużo lasów, pól, łąk, wiejskich zagród, kilka niewielkich wsi i jedno kilkutysięczne miasto - Orneta. Zawsze jechaliśmy tak, jak prowadziła nas droga główna, aż do przedwczoraj. W Ornecie kątem oka Adam wychwycił niepozorny kierunkowskaz z symbolem zabytku i w tym samym momencie intuicyjnie skręcił w boczną drogę, na którą ów znak wskazywał. Muszę przyznać, że warto było. Już z oddali rysował się piękny pokaźny obiekt, a widok z bliska tylko potwierdził wielkie WOW! sprzed chwili. Trafiliśmy do malutkiej miejscowości Krosno i do Sanktuarium Nawiedzenia NMP i św. Józefa. Zerknijcie sami, czyż nie cudnie?
Pierwsze skojarzenie, które nam się nasunęło niejako automatycznie, to takie, że podobne sanktuarium jest w Świętej Lipce k. Kętrzyna, czyli jakieś 80-90 km dalej. W sumie nie myliliśmy się z tym podobieństwem. Wyczytaliśmy już w domu, że sanktuarium w Krośnie budowano wzorując się na Św. Lipce., nazywane jest notabene Małą Świętą Lipką.
Św. Lipkę i znajdujący się tam obiekt sakralny znamy, zwiedzaliśmy go kilkakrotnie. Tamtejsze sanktuarium jest odrestaurowane, podczas gdy te krośnieńskie potrzebuje pieniędzy. Widać, bynajmniej na zewnątrz, upływający tu czas, co w mojej ocenie nie odbiera mu urody, a naznacza wręcz pewną pozazmysłowością. Niemniej sanktuarium w Krośnie wymaga remontu, aby nie podzieliło losu innych zabytkowych kościołów w Polsce.
Nie widzieliśmy wnętrza świątyni, było zamknięte, ale z tego, co można zobaczyć w internecie, jest pięknie.
Z sanktuarium w Krośnie związana jest pewna legenda. W końcu XIV w. w nurcie płynącej przez Krosno rzeki Drwęcy dzieci znalazły figurkę Matki Bożej. Przyniosły ją do domu. Następnego dnia w niewytłumaczalny sposób figurka ta z powrotem znalazła się w rzece. Sytuacja powtarzała się kilkakrotnie: ilekroć próbowano przenieść figurkę w inne miejsce, zawsze wracała dokładnie tam, gdzie po raz pierwszy znalazły ją dzieci. Uznano to za znak boży, zbudowano nad rzeką drewnianą kapliczkę i w niej pozostawiono cudowną figurkę. Sława miejsca szybko rozeszła się po okolicy i coraz liczniej przybywali tu pielgrzymi. Z czasem wiernych było już tak wielu, że nie mieścili się w skromnej kaplicy, modlili się na zewnątrz. I tu ciekawostka ... ze względu na nich ambonę zbudowano na dębie. Z biegiem lat drewnianą kapliczkę zastąpiono murowaną (ok. 1593 r.) - uczynił to prawdopodobnie właściciel ziemi Jakub Barcz niecałe 100 lat po usytuowaniu tu pierwszej skromnej kapliczki z drewna. Murowana wersja przetrwała do XVIII w. W 1709 r., dzięki staraniom proboszcza z Ornety Kaspra Simonisa, rozpoczęto prace nad budową okazałej świątyni. Projekt sporządzono w Warszawie, a prac budowlanych podjął się mistrz budowlany Jan Krzysztof Reimers z Ornety (pochowany został w podziemiach obiektu, który tworzył). Do 1714 r. zmieniono nawet bieg rzeki Drwęcy, aby dokładnie w legendarnym miejscu znalezienia figurki, mógł stanąć ołtarz nowego kościoła. W 1715 r. biskup Teodor Potocki (zresztą jeden z głównych współfundatorów tej inicjatywy) poświęcił węgiel kamienny, a 5 lat później - ponownie konsekrował, ale już kościół w stanie surowym. Prace wykończeniowe trwały jeszcze długo, ok. 40 lat - do 1759 r. Oryginał figurki Matki Bożej zaginął w 1945 r., co się z nim stało, nie wiadomo do dziś.
Kościół ma siedem ołtarzy i jest otoczony krużgankami z XVIII w.
Należy do bardzo cennych zabytków barokowych, nie tylko na Warmii.
*********
Fajnie tak zboczyć z trasy by móc delektować się pięknem:)
OdpowiedzUsuń