czyli opowieść o koniach
Zmieniłyśmy ostatnio "kijkową" trasę i trafiłyśmy w nieco inny wymiar. Dookoła pola, łąki i lasy a gdzieś na skraju stajnia, ale taka inna, klimatyczna. Nie myliłam się, a pierwsze wrażenie okazało się słuszne, bo z pewnością ta stajnia i to miejsce jest wyjątkowe. Już samo podwórze sprawia wrażenie bardzo naturalnego i niewymuszonego. Zaprasza od wejścia czymś magicznym, a my czuliśmy się tu naprawdę dobrze, trochę jak tacy starzy znajomi. Z jednej strony jest stajnia, ale taka jak lubię: trochę ceglasta, pachnąca sianem, z biegającymi kotami, gniazdami jaskółek, a konie w niej są po prostu przecudne, każdy innej urody. Zaraz za stajnią brykało spore stadko kóz. Udało nam się porozmawiać z Paniami, które mimo swoich obowiązków, poświęciły nam sporo czasu i oprowadziły po posesji. To o czym nam opowiadały, było po prostu niezwykłe. Nawet nie wiem, jak mam Wam to opisać. Chodzi o budowanie wzajemnej relacji koń-człowiek. Żadna ze stron tej relacji nie ma większych praw względem siebie. Cała filozofia polega na tym, aby nawiązać z koniem naturalne prawdziwe porozumienie, tak jakby go po trosze "zaklinać". Tu nie używa się żadnych elementów przymusu, bacików, itd. Swoim zachowaniem, sposobem traktowania konia, poruszaniem się, ruchem rąk należy sprawić, aby zwierzę robiło to, co chcemy, aby zrobiło. Czyż nie jest to bajeczne? Panie prowadzą warsztaty rozwoju osobistego, oczywiście w asyście koni. Zajęcia te są tematyczne, teraz we wrześniu będą o komunikacji w związku, a drugie o osiąganiu celów i spełnianiu marzeń. Może się skusimy, byłoby to ciekawe doświadczenie. A co do kóz ... Ola pojechała z ciocią J. i jej dziewczynami na Kaszuby do zaprzyjaźnionego gospodarstwa (gdzie I. - córka J. i równocześnie bliska koleżanka mojej Oli - też jest zafiksowana na punkcie koni). Dzieciaki dokazywały do woli. Oprócz chodzenia po łąkach i szukania wszędzie koni (a bo ten taki ładny, a tamten uratowany od rzeźni, i to ... i tamto ...), jedną z atrakcji były kozy: Zuzia i Lusia. Dziewczyny uczyły się doić Lusię, kąpały Zuźkę w stawie, pływały z nią nawet, chodziły z obiema na spacer, karmiły. Myślę, że kozy dawno już takich przeżyć nie miały:)) Jak mówi Ola, to było boskie. Szkoda, że kończą się wakacje i wrócą obowiązki. Ale trzeba korzystać, póki jeszcze można, tym bardziej, że pogoda sprzyja. W weekend może nad morze?
blisko stajni
na żywo jest przepiękny, taki złocisty
sympatyczne zwierzątka:))
a poniżej już kaszubska Lusia, była bezbłędna
To co, do jutra???
@
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za komentarze :-)