niedziela, 28 kwietnia 2019

Góry nasze wymarzone :)





    Południowy kraniec Polski przywitał nas deszczem. Dotarliśmy do celu w sobotę późnym wieczorem. Byliśmy tak zmęczeni, że zjedliśmy spóźnioną obiadokolację, ogarnęliśmy się w hotelowym pokoju i całą piątką zasnęliśmy snem kamiennym. Droga w Bieszczady zajęła nam dużo więcej czasu niż zakładaliśmy to wcześniej. Zrobiliśmy trzy kilkugodzinne przystanki. Najpierw zupełnie przypadkowy postój w miejscowości Paradyż przy tamtejszym sanktuarium, które z drogi wydawało nam się podobne do sanktuarium w Św. Lipce i postanowiliśmy je zobaczyć. Kolejną wysiadkę z samochodu zrobiliśmy w Ujeździe k. Opatowa i poszliśmy zwiedzić ruiny zamku Krzyżtopór. To był nasz największy zachwyt tego dnia. Mając przed sobą perspektywę ok. 200 km, zatrzymaliśmy się jeszcze w Sandomierzu i udaliśmy na tamtejszy Rynek. Zdjęcia z opisem odwiedzonych miejsc wstawię już pewnie po powrocie do domu. Dzisiaj, w niedzielę, padało non stop. Deszcz ten za bardzo nam nie przeszkadzał, choć szczęśliwi z jego powodu też nie byliśmy. Wykorzystaliśmy deszczową pogodę na odpoczynek i delikatną włóczęgę po okolicy, wyszukując lokalnych atrakcji w promieniu do 10 km. Trafiliśmy na taką w miejscowości Uherce Mineralne. Znajduje się tu Bieszczadzka Wytwórnia Piwa Ursa Maior. Tak klimatycznego miejsca, zaaranżowanego z takim smakiem, nie widzieliśmy jeszcze. Poświęcę temu miejscu oddzielny wpis, bo naprawdę na to zasługuje. Ursa Maior to nasz nr 1 tego dnia. Tak dziwnie jakoś zaczynać naszą opowieść z pobytu w Bieszczadach od wytwórni piwa, a nie na przykład od opisu i zdjęć Soliny i tego, z czego ta miejscowość słynie i z czym większości się kojarzy, a mianowicie  z zapory i zalewu solińskiego. My jak to my, zawsze musimy jakoś inaczej, ale uwierzcie że to ta lokalna wytwórnia piwa zrobiła na nas wielkie wow. Zatrzymaliśmy się w hotelu w Myczkowcach i z okien pokoju mamy widok centralnie na sporo mniejszą zaporę aniżeli ta solińska. Wyczytałam, że zbiornik wodny w Myczkowcach jest tzw. "zbiornikiem wyrównania dobowego" dla zbiornika w Solinie. Obie miejscowości dzieli odległość ok. 8 km. Mimo nieustającego deszczu po południu nie wytrzymaliśmy i poszliśmy z Adamem przejść się po zaporze w Myczkowcach. Zmokliśmy do tzw. majtek☺️, ale oboje zgodnie stwierdziliśmy, że dla tych obrazów wzniesień porośniętych lasami, malowniczo odbijających się w lustrze wody, było warto. Zrobiliśmy w deszczu kilka zdjęć, ale niestety fotki nie oddają zupełnie tego, co mieliśmy przed oczyma. Rzeczywiste piękno tych widoków zatrzymamy tym samym u siebie w pamięci. Na jutro Adam ułożył już wstępny plan i o ile pogoda nam go nie pokrzyżuje, szykuje się kolejny fajny dzień. Chcemy zobaczyć miejscowości Polańczyk, Lesko i tę właściwą Solinę z jej zalewem i zaporą. Przepraszam za lekki chaos w tekście dzisiaj, ale to nadmiar wrażeń i wieczorne zmęczenie dają o sobie znać. Patrzę właśnie na dzieciaki, które posnęły chwilę wcześniej, każde nie w swoim łóżku i mordka mi się uśmiecha sama. Też zmykam, bo od rana kolejna przygoda ☺️.




Sanktuarium Chrystusa Cierniem Koronowanego oraz Krwi Zbawiciela w Paradyżu 




Zamek Krzyżtopór w Ujeździe k. Opatowa




Rynek w Sandomierzu




Bieszczadzka Wytwórnia Piwa Ursa Maior w miejscowości Uherce Mineralne




Widok z zapory w Myczkowcach






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarze :-)