Lało dzisiaj jak z cebra. Przemokłam okrutnie (zaraz, zaraz - jak ja to powiedziałam do Oli - przemokłam do suchej nitki:) Pojechałam bowiem na Wyspę Sobieszewską (sama!), a dokładniej na śluzę w Przegalinię, tę którą chciałam zobaczyć zeszłej niedzieli. Tydzień temu zrezygnowaliśmy z wycieczki w tym kierunku, a wylądowaliśmy w Mikoszewie. Pamiętacie, było o tym w poprzednich postach:) Mikoszewo widziałam dzisiaj z oddali, na drugim brzegu Wisły, dokładnie vis a vis promowiska w Świbnie. Ze Świbna do Przegalina mamy kilka minut drogi. Pisałam już chyba kiedyś, że bardzo lubimy śluzy, a najbardziej lubi je Adam. Te na Mazurach mamy w większości złażone, tutejsze prawie wcale. Dopiero rozpracowujemy mapę. Zdjęcia są dzisiaj takie sobie, bo deszcz zacinał prosto w obiektyw, ale co tam. Daliśmy (ja+aparat:) radę. Kurtki (dobrze, że miałam drugą na zmianę) przemoknięte (do suchej nitki:) i oby tylko to łazęgostwo, nie skończyło się w końcu jakimś katarem, czego sobie i Wam absolutnie nie życzę. Wracając ze śluzy, podjechałam jeszcze na plażę, ale nie tą co zawsze, weszłam innym wejściem. Po szalejącym wczoraj wietrze, morze wyrzuciło na brzeg dużą ilość patyków i drewna. Sporo ludzi przeszukiwało to co naniosła woda w poszukiwaniu bursztynu. Plażę pokażę Wam jutro. Odkryłam też wieżę ciśnień z tarasem widokowym "Kazimierz". Jej zwiedzanie zaplanujemy już razem z rodzinką w sezonie letnim (trzeba się wcześniej zarejestrować). Teraz jest zamknięta dla odwiedzających. Widzicie, urwie się człowiek z domu na 2-3 godzinki, a ile zobaczy. Przy okazji złapie powietrza, w moim przypadku nabierze mocy, żeby sprostać Misiowej aktywności☺️Zapraszam do sosenkowego za kilkanaście godzin. Hejka:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za komentarze :-)