środa, 30 października 2019

Świat Kafki w okularach VR





     Ola w ostatni piątek uczestniczyła w spotkaniu Klubu Absolwentów PASCH w Goethe-Institut w Warszawie. Odwiedzała Instytut już kilkakrotnie, ale zawsze z chęcią wraca tam na wszelakie warsztaty i uroczystości. Niech tylko usłyszy hasło Jedziemy? i w 5 minut jest spakowana:) Zachwycona pobytem w Instytucie była i tym razem. Oprócz sympatycznych ćwiczeń, trafiła się jej możliwość doświadczenia "VRtualnej przemiany". Przekonała się, jak to jest obudzić się jako insekt:) Wszystko przez okulary ... okulary VR. O czym ja piszę? Już wyjaśniam. W Goethe-Institut została zamontowana instalacja przestrzenna "VRtualna przemiana". Umożliwia ona fanom opowiadania Franza Kafki "Przemiana" poczuć się jak bohater tego dzieła Gregor Samsa, który pewnego dnia budzi się przemieniony w potwornego, dużego robaka. "Gdy Gregor Samsa obudził się pewnego rana z niespokojnych snów, stwierdził, że zmienił się w łóżku w potwornego robaka. Leżał na grzbiecie twardym jak pancerz, a kiedy uniósł nieco głowę, widział swój sklepiony, brązowy, podzielony sztywnymi łukami brzuch, na którym ledwo mogła utrzymać się całkiem już ześlizgująca się kołdra. Liczne, w porównaniu z dawnymi rozmiarami, żałośnie cienkie nogi migały mu bezradnie przed oczami (...)" Po założeniu okularów odważni odwiedzający mogą wcielić się w insekta. Jak czytamy na stronie Goethe-Institut TUTAJ "Podobnie jak sam Gregor Samsa, muszą oni dopiero nauczyć się, jak poruszać się swoim nowym ciałem w wirtualnym otoczeniu, stworzonym według pokoju opisanego w książce, podczas gdy za drzwiami rodzina i przełożony głośno domagają się wpuszczenia do środka. Dzięki tej instalacji możemy z bliska doświadczyć ważnych u Kafki tematów - w tym przede wszystkim motywu wyobcowania". Ola opowiadała, że to było niezłe doświadczenie i reagowała ze strachem na ten wirtualny świat.




Pobyt w Warszawie to też bardzo, bardzo szybkie zwiedzanie.


 

  








wtorek, 29 października 2019

Z przymrużeniem oka:)







Bardzo lubię, kiedy światło układa się właśnie tak. Promienna firana zawisła nad jeziorem w naszej okolicy↑.
Nieco inaczej niebo wyglądało w niedzielę nad morzem. Łagodności to w nim było mało, zdecydowanie więcej szaleństwa↓.




Zobaczcie, jakie zatrzęsienie łabędzi. Dostrzegliśmy je, jadąc na Hel.







I żeby nie było tak niebiesko już w trzecim poście z kolei, cyknęłam fotkę moim daliom, które nadal pięknie kwitną:)




Takiego słońca, jak w tych kwiatach, życzymy sobie na najbliższe dni:)






poniedziałek, 28 października 2019

Post szybki, jak nasz spacer:)







     Nie był to leniwy spacer helską plażą, a raczej marszobieg w wietrze. Trochę nam było szkoda, bo mamy spory kawałek na mierzeję. Spóźniliśmy się o tydzień z pogodą. Nie zaszliśmy do fokarium (z foczek to mamy tylko magnes i pluszaka:) ani do żadnego muzeum. Jak to mówią, co się odwlecze, to nie uciecze, zatem jest po co tu wrócić w bardziej sprzyjających okolicznościach ... pogody. Odgrzebałam starego posta z kwietnia 2016r. z Helu, jest TU. Sama z chęcią go przejrzałam.















niedziela, 27 października 2019

Niech leje, niech wieje - jedziemy!





     Zawsze lub prawie zawsze staramy się gdzieś pojechać w niedzielę. W sobotę niekoniecznie, ale w niedzielę - to już tak:). Jakie to jest gdzieś zależy od pogody, naszego nastroju, zasobności portfela i jeszcze kilku innych zmiennych. Najważniejszą zmienną jest ostatnio ... zdrowie/nie-zdrowie Michaliny, bo odkąd poszła do przedszkola, to ta właśnie zmienna stała się autentycznie zmienna. Wyjazdy niedzielne tak nam już weszły w krwiobieg:), że kiedy cały weekend siedzimy w domu, naprawdę czujemy rozdrażnienie i pod wieczór zaczynamy na siebie warczeć:). Nie musimy jechać nie wiadomo gdzie, wystarczy godzinny wypad nad morze i jest ok. Z ostatnich niedzielnych wyjazdów fantastycznie wspominamy Elbląg i Frombork. Dzisiaj wybraliśmy się na Półwysep Helski. Pogoda nie sprzyjała bynajmniej żadnej włóczędze: wiało paskudnie, a deszcz dodatkowo zniechęcał do wyjścia nawet z samochodu. W trakcie drogi, nawet mi zapaliła się lampka, że rozsądnie byłoby zawrócić i spędzić czas chociażby w Centrum Eksperyment w Gdyni. Wypomniałam swoim przy okazji, że ja proponowałam na dziś zamek w Bytowie, tam przynajmniej mielibyśmy dach nad głową i to nie byle jaki, bo krzyżacki, a nie rozwścieczone niebo. No, ale kto, jak nie my ⟶ ubrani na cebulę z Miśką przymusowo wsadzoną do wózka (konieczny był motywujący do siedzenia w tym wózku zakup pluszowej foki), z uśmiechem na twarzy (mimo wszytko) połączonym z przyspieszonym mruganiem oczami, bo piachem sypało po nich nieźle DALIŚMY RADĘ! W drodze na Hel, zrobiliśmy sobie dwa krótkie przystanki, w trakcie których wzbogaciliśmy się o takie oto zdjęcia↓. 





















⚓⚓⚓




     Już wiecie, gdzie zrobiliśmy sobie jeden z przystanków? KUŹNICA. Chcieliśmy jeszcze podejść do Kościoła Rybackiego w Kuźnicy, w wystroju którego umieszczono różne akcenty związane z rybołówstwem, ale zostawiliśmy sobie tę atrakcję na kolejny raz, bo zamierzamy pojechać na Mierzeję wiosną, przed sezonem turystycznym. Mamy w planach zobaczyć wszystkie muzea znajdujące się w Helu, a jest ich naprawdę sporo, w szczególności Muzeum Obrony Wybrzeża Hel, bo to Adama i Igora tzw. konik.






⚓⚓⚓