piątek, 17 listopada 2017

O sukienkach, porannym pędzie, pizzy z ogniem (zimnym) i późniejszym spowolnieniu





     Misię lubię w sukienkach. Choć sama strojna nie jestem i często wyglądam beznadziejnie, Misię akurat lubię ładną. Sukienek mamy sporo, może mniej niż w 27, jak to było w jednym z filmów, ale jednak sporo. Większość to prezenty, choć sami też wyszukujemy tanich perełek. Okazji do wielkich wyjść specjalnie nie mamy, więc Misia strojna chodzi na co dzień. Gdy ja próbuję jak zawsze ogarnąć to, co ogarnąć trzeba i wyglądam przy tym czasami, jak wyglądam - Misieńka w kolejnej kiecce zerka na mnie z łóżeczka. Pierwsza próba zrobienia Misiowej fryzury już była - jak najbardziej. W zamyśle miał powstać malutki kucyk, no ale nie wyszło jeszcze. Spineczka też utrzymuje się przez około pół minuty. Skarpety z nóg znikają w okamgnieniu, nie zdążę założyć drugiej skarpety, gdy pierwszej już dawno na stópce nie ma. Wszystkie nasze dzieci tak miały, śmiejemy się, że to taka rodzinna przypadłość - po domu na bosaka. O dziwo, Misi nie drażni czapka, nie ma problemu, ani z jej wciśnięciem na główkę, ani z utrzymaniem na tej główce tyle czasu, ile trzeba.💗💗💗Aktualnie na czole malutkiej pojawiła się mała (nie, no spora) nie-ozdóbka, będąca skutkiem bliższego spotkania z krzesłem wiklinowym. Zamierzone upiększenie do żadnej z sukienek to nie jest :) A trzeci ząbek tuż, tuż.


 



Rankiem, próbując ogarnąć chaos, który tworzy się mimo licznych prób wzajemnego zdyscyplinowania się, zerkam "tak w biegu" przez okno. Słońce pięknie wschodzi - i zawsze inaczej. Jakież cudne są wtedy widoki na niebie, z minuty na minutę inne. Często za naszym płotem, zanim na dobre ruszy dzień i związany z nim hałas, pożywienia szukają sarny. Zazwyczaj są dwie. Wyczuwają jakimś swoim siódmym zmysłem, że stoję i patrzę, podnoszą wtedy z reguły głowy, zerkają na mnie ułamki sekund i dopóki się nie ruszę - na ogół po to, żeby zrobić zdjęcie - spokojnie "badają" teren.


15 listopad 2017, środa








Kiedy mój małżonek robi pizzę, jestem zwolniona z robienia obiadu. Nikt z nas nie robi takiej dobrej, jak on. Adam jest odpowiedzialny za ciasto, metodą prób i błędów pozmieniał proporcje w podstawowym przepisie i wychodzi teraz naprawdę przepyszna. Jak jesteśmy z Olą w kuchni, to ja kroję składniki do pizzy, a Ola wykłada ciasto na blachę. Taki to mamy swój wewnętrzny podział pizzowych obowiązków :) Igor jest odpowiedzialny za ... zjedzenie, a Misia, no cóż ... na razie może tylko popatrzeć.


16 listopad 2017, czwartek


Igor uwielbia zimne ognie ( zakupiliśmy do pizzy :)). Miśka za to strasznie się ich boi.






Godziny popołudniowe różnią się u nas od godzin porannych. Zdecydowanie spowalniają swój pęd. Czas płynie jakby ciszej i spokojniej (choć oczywiście - nie zawsze tak jest). Sporo z Misieńką wtedy spacerujemy, o ile nie pada i nie wieje jakoś przeraźliwie, czy też jakieś inne "turbulencje" nam nie przeszkodzą w codziennej wyjściówce. Pole do spacerów mamy i zdrowe powietrze też :))) Powietrze sosenkowe, nie inaczej :)))


17 listopad 2017, piątek


 




A tymczasem co tam → zbliża się piątkowy wieczór.
Zorganizujcie sobie weekend po swojemu 😄!!!
Ja na pewno obejrzę Pretty woman, po raz nie wiem już który.
Dałam info siostrze, bo ona też z pewnością nie opuści tego filmu.
O, odpisała - a jak, oglądać będzie (po raz nie wiem już który :))







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarze :-)