sobota, 13 lipca 2019

Zlot Miłośników Aniołów w Aniołowie








    Nasze podróże są z tych małych (śmiejemy się, że cały świat jeszcze przed nami:) i choć marzą nam się dalekie wyprawy, cieszymy się z tych, które możemy realizować tu i teraz. Kilka, kilkanaście, kilkadziesiąt, rzadko kilkaset kilometrów od domu. Każdy z naszej piątki ma swoją podróż marzeń. Adam chciałby zobaczyć Moskwę, Ola - Nowy Jork (od zawsze:), Igor poleciałby do Japonii, a ja - do Grecji. Michaśka najszczęśliwsza jest na placu zabaw, więc ona swoje marzenia spełnia codziennie, szczęściara:) Dzisiaj też byliśmy na placu zabaw (nawet dwóch), ale nie byle gdzie, bo w Aniołowie:) Miśka, ja i Igor. Trochę mi było szkoda, ponieważ kiedy Michalina zaliczała kolejne ślizgawki, huśtawki i inne kręciołki, w centrum wsi działy się takie ciekawe rzeczy. Zaraz napiszę Wam o co chodzi. W sobotę 13 lipca w Aniołowie zorganizowano Zlot Miłośników Aniołów, piętnasty już. Jako, że do takich się zaliczamy, a mamy też swoich Aniołów tam wysoko gdzieś w niebie (głęboko w to wierzę), pojechaliśmy 100 km, by sympatycznie spędzić ten dzień właśnie tutaj. W Aniołowie byliśmy już kiedyś, dawno temu. Zapamiętałam tę miejscowość jako niezwykle klimatyczną i taka też jest nadal. Ma anielską duszę:) Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to dbałość o czyste i schludne obejścia. Krótko przystrzyżone pobocza i przycupnięte wśród drzew drewniane anioły. W końcu nazwa zobowiązuje:) Nawet numery domów, obowiązkowo z jakimś aniołem, są wyrzeźbione na drewnianych tablicach i powieszone przy domostwach. Anioł tu, anioł tam. Kilka z nich zrobiono też z kamienia. Kiedy udało nam się wyciągnąć Michaśkę z placu zabaw (podstępem oczywiście) i okrężną drogą szliśmy na zlot:), widzieliśmy pana, który rzeźbił w kamieniu coś, co zapewne będzie związane z anielskim tematem. Dotarliśmy na plac, gdzie za chwilę miało nastąpić oficjalne otwarcie imprezy. Po 14-tej ruszył z placu uroczysty korowód pod przewodnictwem dwóch wysokich aniołów (na szczudłach:), na który nie dane było nam pójść, gdyż Michalina znowu wypatrzyła plac zabaw, dmuchany z kolei i znowu ugrzęźliśmy w ślizgawkach. Najadłam się przy okazji trochę strachu, bo w trakcie zabawy Miśka tak niefortunnie skoczyła (zjechała), że podwinęła nienaturalnie nogę i zaczęła kuśtykać, popłakując. Płacz ten był też częściowo spowodowany żalem za dmuchańcami, bo dalej chciała tam szaleć, a usłyszała kategoryczne nie. Poszliśmy coś zjeść i wybraliśmy takie potrawy, których nie znaliśmy. Bociana i ruchańca. Bocian to taki a la placek ziemniaczany ze skwarkami zawinięty w pierogowe ciasto. Ruchańce, zwane też plackami ruchanymi, to nic innego, jak smażone na gorącym tłuszczu racuchy. Nazywane są ruchańcami, bo podskakują w trakcie smażenia. Portfel uszczupliliśmy też na jednym ze straganów, bo nie mogliśmy wrócić do domu bez magnesu (Adam, takiego jeszcze nie mamy, bo malowany na kamieniu. Przedstawia taką herszt babę, ma coś z jędzy, choć skrzydła jej wystają:) Kojarzysz z kimś?:) Ale jak to było napisane na banerze na scenie Rozpieszczamy po anielsku, bawimy po diabelsku, więc ten magnesik tak w tym klimacie kupiony:) Żałuję, że nie wzięłam jeszcze drugiego magnesu z wizerunkiem anioła, będącego znakiem rozpoznawczym Aniołowa. Może za rok. Podobało nam się dzisiaj w Aniołowie. Nawet bardzo. Żałuję tylko, że Michalinka nie dała nam skorzystać ze wszystkich atrakcji przygotowanych przez organizatorów zlotu. Miśka to od jakiegoś czasu naczelna dyrekcja naszej rodzinki, więc i dzisiaj zorganizowała nam imprezę pod swoje zachcianki. Czyżbym była za mało stanowcza? Ech, ...


    Aniołowo to dobry przykład na to, jak nazwa miejscowości wyznaczyła kierunek jej rozwoju. Widać, że mieszkańcy (a jest ich w Aniołowie około dwustu) są mocno zaangażowani w działania na rzecz promocji swojej wioski. Poniżej kilka zdjęć z tej klimatycznej wioski, chociaż jedna osoba do ogarnięcia i aparatu, i Michaliny - to za mało. Zaczęliśmy od spaceru, najpierw poboczem głównej drogi, a potem zabytkowymi brukowanymi uliczkami (fajnie, bo wieś położona jest na dwóch poziomach, różnica między wschodnią a zachodnią częścią drogi to około 20 metrów). Wszędzie zaznaczona jest ludzką ręką anielska obecność:) Pod opieką Aniołów Aniołowo znajduje się już od ponad 700 lat:) W czerwcu 2015r. miejscowość obchodziła 700-lecie swojego istnienia. Rocznicę tę uczczono wmurowaniem kapsuły czasu w fundament pomnika anioła, który to pomnik odsłonięto podczas zlotu, odbywającego się kilka dni później. Jak wyczytałam w internecie, w kapsule znalazły się podpisy wszystkich mieszkańców, obecnych na uroczystości, rysunki dzieci oraz akt lokacyjny z informacjami o samym Aniołowie, ale też o gminie Pasłęk (k. Elbląga), do której Aniołowo należy.











    Z tego co zdążyłam się zorientować, to taki aniołek jest znakiem rozpoznawczym Aniołowa. Powiewają też w miejscowości niebieskie flagi z białym obrysem tegoż (bądź podobnego) aniołka. Zauważyliśmy również niebieską tabliczkę ostrzegawczą !!!UWAGA!!! nisko przelatujące ANIOŁY. Urocze to i zabawne.








 











Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarze :-)