piątek, 14 grudnia 2018

Piątek, piąteczek, piątunio







     Biegała dzisiaj biedna samotnie po zamarzniętym polu. Zobaczyłyśmy ją nieopodal domu podczas spaceru z Misieńką. Zdjęcie zrobiłam z dużej odległości, z chodnika, ... a wędrówek po lesie mam chwilowo dosyć, więc nie będę Was już katować leśnymi zdjęciami, tym bardziej, że (choć nie chcę krakać) Miśka się chyba zakatarzy na najbliższe dni. Oby nieeeeeeeeeeeee!!!!!!!!!!!!!!!!




     W tym roku z całym świątecznym galimatiasem jestem na bakier. Głównie za sprawą Misieńki, która jest nie do okiełznania w rozrabianiu i robieniu codziennego bałaganu. O wystawianiu bożonarodzeniowych ozdóbek mogę zapomnieć. Próbuję chociaż upiec ciasteczka do świątecznych słojów, ale Misieńka tak strasznie chce mi pomagać, że kończy się różnie. Dzisiaj na przykład wylała jajko na stół i świetnie się bawiła, rozmazując go kuchennym pędzlem wszędzie, gdzie tylko sięgnęła, chociaż widok jak próbowała wykrawać ciastka kryształowym kieliszkiem, wart był nawet kilku jajek na stole :) Ostatecznie ciastka do słoja nie trafiły, wiadomo czemu, przy takich domowych żarłokach. Weekend mamy urodzinowy, więc słodkości na blogu jutro i pojutrze będzie sporo ☺️


 





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarze :-)