wtorek, 22 stycznia 2019

O książkach tym razem słów kilka





     Zbankrutujemy, ... przez książki z Biedronki :) Żartuję, ale faktycznie - kupujemy ich tam naprawdę sporo. Dzisiaj znowu przyniosłam do domu nową powieść, no jakoś nie umiem przejść obojętnie obok regału z książkami. Nasza domowa biblioteczka obrasta w kolejne czytadła, które lądują a to u Oli, bo to takie książki typowo dla niej albo we wspólnej rodzinnej szafce, bo czytać możemy je i ona i ja. Adam ma swoich ulubionych autorów, po których my akurat nie sięgamy, póki co. Jak napisała Cornelia Funke w "Atramentowym sercu": Niektórych książek wystarczy skosztować, inne się połyka, a tylko nieliczne trzeba przeżuć i strawić do końca. Są u nas w domowych zbiorach każde z tych książek, o których pisała C. Funke. Na szczęście tych ostatnich mamy najmniej. W misiowe rączki może trafić tylko książka misioodporna (tutaj decyduje aspekt typowo techniczny, a nie treść :), czyli z bardzo grubej tektury, ewentualnie z materiału. Inaczej, po misiowym czytaniu na pewno ubędzie jej kilku kartek, zmieni format, bądź przybędzie w niej nowych ilustracji. Igor po książkę sięga w przypływie weny bliżej nieokreślonej, albo czyta dużo albo przez długi czas wcale, z wyjątkiem lektur oczywiście, które czytać musi. Te musi podkreśla przy każdej przewracanej kartce owej lektury :)) Na razie dość dobrze udaje mu się chronić swoje książki przed Misiowym czytaniem. Ola też strzeże swoich jak lwica. Ja, z racji tego, że do snu muszę przeczytać kilka kartek czegokolwiek, jeśli nie książki, to chociaż jakiejś gazety, mam małą stertę czytadeł przy łóżku. Misieńka też o tym już wie. Wystarczy chwila nieuwagi z mojej strony i książki "do poduszki" fruwają niczym pierze z przysłowiowej poduszki właśnie. Miśka obchodzi się z książkami, bynajmniej na tę chwilę, aż nadto ekspresyjnie. Ola - widząc Miśkę w książkowej akcji - krzyczy, że nie może na to patrzeć. Ja zresztą też. Książki mają więc zatem naszą całodobową ochronę przed Misiulą-Spryciulą. Wystarczy, że znaczna już część domowych naczyń wypadła z Misiowych rąk, kończąc swoją kilkuletnią służebność w śmietniku (ku radości Adama), a zbierane przeze mnie latami korale i inne wisiory zostały rozerwane bądź wyraźnie pozbawione funkcji dekoracyjnej, kiedy tylko Miśka odkryła szufladę, w której zostały schowane. Muszę przyznać, że to co przetrwało przy starszej dwójce dzieci, przed Michaliną się raczej nie obroni :(

~

Kiedy otwierasz książkę, wkraczasz jakby do teatru:
najpierw jest kurtyna, odsuwasz ją i przedstawienie się zaczyna. 
Cornelia Funke, cytat z książki Atramentowe serce



~

PS Właśnie Misieńka przejrzała zakupioną dzisiaj książkę, którą nieopatrznie zostawiłam na widoku. Przewracała kartkę po kartce łapkami umazanymi na grubo kremem Nivea :( Ja jeszcze nie zdążyłam do niej zajrzeć, a już wygląda, jakby nie wiadomo ile osób postanowiło przy okazji czytania zajadać  ... no co, boczek?
PS 1 Kto położył krem na półce niżej, zamiast na półce wyżej?!!!



Zamieszczam jeszcze kilka zdjęć, które błąkają się w moim aparacie :)


Pięknie wstawał wczoraj dzień, my już mniej pięknie, bo w tempie ekspresowym ;)


a to zdjęcie zrobiłam dzisiaj rano (ok. 9.30) 
poniżej kilka godzin później
słońca dzisiaj nawet nie jak na lekarstwo, więc zdjęcia są, jakie są










Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarze :-)