Sopot ma w sobie coś - nie umiem tego nazwać, ani opisać - ale to coś czyni je wyjątkowym, jest tak bardzo inny w porównaniu z Gdańskiem czy Gdynią. Lubimy to miasto za jego elegancję. Nie jeździmy tu jakoś specjalnie często, ale jeżeli już, to zawsze z wielką przyjemnością. W drugi dzień Świąt - objedzeni i rozleniwieni - stwierdziliśmy, że potrzebny nam długi spacer i jednogłośnie wybraliśmy Sopot. Warto było. Przechadzka brzegiem morza dała nam solidnego kopniaka. Wysmagani przez wiatr, mocno różowi na policzkach dotarliśmy na molo, gdy już zaczęło się ściemniać i wtedy wielkie wow! ... Stwierdziliśmy, że wieczorem jest tu po prostu zjawiskowo. Gra świateł nas zachwyciła, co Adam starał się uchwycić w kadrze, czym denerwował Igora, który usilnie domagał się czegoś do jedzenia, a tata robił za długie przestoje. Pooddychaliśmy jeszcze na zapas tzw. wielkim światem, po czym pozytywnie umęczeni z radością wróciliśmy "do naszej wioski". Igor już w samochodzie, walcząc sam ze sobą, żeby nie zasnąć, podsumował dzień słowami: "Czułem się dzisiaj jak król" ... i to by było na tyle.
:)
OdpowiedzUsuńDziękuję mojej J. i komuś kogo znam, bądź też nie za :) i za :D. Też wysyłam w waszą stronę :-)
OdpowiedzUsuń