Na podwórkowej scenie grały jeszcze dzisiaj motyle, pszczoły, bąki, gołębie, mrówki, a nawet jaszczurka. Stwierdziłam, że jeśli co chwila będę chwytała za aparat, to nic nie zrobię, więc dałam sobie spokój ... z fotografowaniem. W ruch poszły łopatka, grabki i tak myślę, że może zrobię w ogrodzie małe roślinne przemeblowanie. Tylko czy mi się chce? W sumie plan pt. "Robota w ogrodzie" zawsze dobrze działał na wszelkie troski, więc może czas wdrożyć go w życie, kiedy dookoła tak niespokojnie. Ślęczenie na kolanach z nosem przy ziemi i przygotowywanie rabat na "nowe", potrafi człowieka uszczęśliwić. Sprzątanie w domu już takie fajne nie jest;) Też macie wrażenie, że teraz każdy dzień to taki dzień świstaka, trochę na zasadzie kopiuj-wklej? Ale póki jest zdrowie, jest wszystko, więc koniec z marudzeniem. Pogodnego dnia i jeżeli macie jakieś swoje przepisy na to, żeby był udany - chętnie skorzystam:)
Życie podwórkowe, nie tylko nasze.
Powyciągałam ze starej wujkowej skrzyni pordzewiałe garnuszki, które posłużą za donice.
Nawet nie oczyściłam ich z pajęczyn, bo pomyślałam, że niech zostaną jako wspomnienie dawnych dobrych czasów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za komentarze :-)