poniedziałek, 11 kwietnia 2016

Temat lekki, prosty i przyjemny




     Dzień coraz dłuższy, ... a jakby krótszy, ... i jeszcze żeby mi się chciało, ... tak jak mi się nie chce. Ogród nie daje odpocząć. Mam wrażenie, że grabie, motyka i łopata zaczynają na mnie łypać gdziekolwiek przystanę. Sterta wyciętych "badylaków" powoli wylewa się z przyczepki, dając tym samym motywację do dalszej pracy. Narzekam, ale tak naprawdę lubię to wiosenne ogrodowe szaleństwo. Pierwsze kwiaty, pierwsze listki, a przede wszystkim ich soczyste świeże kolory, działają na mnie bardzo energetycznie. Zerkam na ten nasz mały podwórkowy światek, a on każdego dnia zaskakuje coraz bardziej zieloną odsłoną. Widziałam już lecącego bociana i był to mój pierwszy bocian w tym roku, a to podobno dobrze wróży na nadchodzące miesiące (ogólnie dobrze :-) jeśli ktoś się uśmiechnął w tej chwili :-) nie w kwestii potomstwa). Żartuję z tego, ale rokrocznie podświadomie wypatruję lecącego bociana, a jego widok gdzieś tam wysoko w górze, traktuję jako dobrą monetę na nasz start w rozpoczęty rok. Zaglądałam też dyskretnie w sosenkę, czy ptaki zajęły już swoje miejsce na uwicie gniazda, ale niestety nic nie ma. Widać wybrały sobie w tym roku inną lokalizację. Jaszczurki za to biegają po naszym ogrodzie w najlepsze, niestety mrówki też. Ślimaków również mamy przeogromne ilości, chodzę, zbieram, ale to nic nie daje, są wszędzie. Dodatkowo, ku mojemu przerażeniu, Tala (nasza suczka) przypomniała sobie swój okres wariactwa w wyrządzaniu szkód (wszelakich!) i zaczyna w tej kwestii wracać do formy, a potrafi naprawdę wiele. Za wcześnie ją pochwaliłam. 



 



     Zerknijcie tutaj, na stronie Ewy ze Small-wingels-shop są do pobrania za darmo fajne grafiki. Ja upatrzyłam już po jednej dla Oli i Igora do ich pokoi. Muszę skonsultować z nimi mój wybór, bo to co mi się podoba, im często niekoniecznie. Pomysł na żółto-czarne pasy do przedpokoju już mi przeszedł, nie wiem, co mi strzeliło do głowy (?), chyba wiosenne zamroczenie. Moja koncepcja ulotniła się wraz z żółtymi kwiatami "jednorazówkami", które dawno przekwitły, a ich cebule czekają na wysadzenie jesienią do ogrodu. Jakoś nie mam w tym roku żadnych planów przeorganizowania naszego kawałka ziemi. Zawsze im bliżej było wiosny, oczyma wyobraźni już przesadzałam, kupowałam, tworzyłam nowe rabaty, albo w znacznym stopniu zmieniałam stare. Nasiona to miałam już w lutym. Teraz nic, wielkie nic, a w głowie pustka. Nie byłam nawet u żadnego "ogrodnika". Trochę mnie ten stan niepokoi, ku zadowoleniu Moich, którzy ciągle powtarzają, że tych chwastów - tak nazywają moje roślinki ;-( - jest już za dużo. Mam nadzieję, że się rozkręcę, w miarę ogarniania bałaganu, który mam (jeszcze!) w chwili obecnej na podwórku. Mocy przybywaj!


:-)


      Sytuacja z wczoraj. Szykujemy się do snu, Igor zakłada piżamę lekko już półprzytomny. Mówię do niego "ale masz brudne nóżki, no okropnie", na co syn nasz "mamo bywały już brudniejsze, uwierz mi", oczywiście odwrócił się i w sekundę zasnął. Pomyślałam, a w sumie, kto powiedział, że Dzień Dziecka (brudaskowy) musi być tylko w czerwcu, też przewróciłam się na drugi bok i ... jest już dziś. Miłego dnia, Kochani.





      



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarze :-)