Pogoda dała dzisiaj wolne od prac ogrodowych, co przyjęłam z bardzo! szerokim uśmiechem. Na zewnątrz przyjemnie siąpił deszcz, a mi udało się nadrobić wszelkie domowe zaległości: w papierach, sprzątaniu, praniu i etc. Uwijałam się - ale tak na spokojnie - żeby ze wszystkim zdążyć do godziny 15.00, czyli do powrotu Igora ze szkoły. Ha, i nawet rzekłabym o pełnym sukcesie w tej materii :) a jaka byłam z siebie zadowolona :) bardzo, bardzo, bardzo :) a jak smakowała kawa, gdy już przysiadłam w wypucowanej kuchni :) Pierdółki to są, ale jak potrafią człowieka uszczęśliwić i "zrobić mu" resztę dnia. A ten na komputerze, mopie i odkurzaczu wcale się nie skończył, bo ... dzisiaj dzieciaki realizowały się aktorsko. Najpierw Igor jako Żaba w klasowym konkursie (niestety bez udziału rodzicielskiej widowni), później Ola w dużo poważniejszym repertuarze :-) tu już przy całkiem licznej publice, wśród której i ja zasiadłam (klaskałam na pewno najgłośniej!) Z obydwojga jestem szalenie dumna, z siebie też jestem dumna, .... generalnie cóż to był za dzień :) Jutro już dużo poważniejsze tematy do ogarnięcia, ale do jutra mamy jeszcze .... oj, godzinę?! Zmykam zatem ... miłego jutra :)
Tala, moja psia towarzyszka dzisiejszych zmagań "ze ścierką"
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za komentarze :-)