Rany, jak to dobrze pielić w ogrodzie wieczorem. Hmm, źle to zabrzmiało😏. Dla jasności, w tkwieniu na kolanach z nosem przy ziemi w wywalaniu chwastów nie ma nic fajnego, ale za to te wieczorne widoki😊. Dla tych zachodów słońca mogę przekopać i pół hektara, chociaż nie ..., no bo bez przesady😉. Wieczorem wyłażą też te ohydne ślimaki bez skorupy, a one mnie obrzydzają☹️. Nie tylko mnie. Jesteśmy z Miśką na nie wyczulone. Michalina krzyczy co chwila "Mamo robale". Ona i ja widzimy je zanim zdążą na dobre wkroczyć na nasze terytorium. Jako, że to nasze terytorium! walczę z nimi, ale to walka strasznie nierówna. Mam wrażenie, że ślimulce te do zżerania naszych roślin zaangażowały całą swoją armię. Cholery biorą się za najładniejsze kwiaty, a chwastów nie tykają. Podejrzewam, że mają też jakąś komitywę z mrówkami, bo tak jak ślimaki demolują ogród wieczorami i nocą (nocą nie sprawdzałam co prawda😏), to mrówy działają prężnie za dnia. No cóż, dziś kolejna bitwa, zobaczymy w jakich okolicznościach niebios😫.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za komentarze :-)