Tęskno nam za Mazurami. Kochamy tam wszystko. Czy kiedyś uleczymy się z tej miłości😃? Chyba nie💚😊. Żeby chociaż trochę osłodzić sobie żal po powrocie do domu, podskoczyliśmy😉 do Rewy i na klify w Michelinkach. Warto było. Wycieczka na pewno do powtórzenia jesienią. Klify w kolorowej jesiennej odsłonie muszą zachwycać, a my chcemy to sprawdzić😉. Mało zwiedzamy teraz, ale strach (głównie mój) bierze górę. Na Mazurach też pojechaliśmy tylko na zwalony most w Kruklankach (wpis znajdziecie tutaj), a i tu ludzi było sporo. Kiedy składaliśmy sobie życzenia noworoczne, nie pomyśleliśmy nawet, że wycieczki będziemy urządzać sobie do płotu i z powrotem. No, ale cóż, jest jak jest😢. Fajnie, że chociaż taką rozbiegówkę mamy!
Nasza mała podróżniczka. Co, jak co, ale z Miśką na wyjazdach można konie kraść😉.
W trakcie naszej nieobecności ogród delikatnie zdziczał. W ruch poszły już: sekator, motyka, grabie i kosiara.
Szkoda, że operator owych sprzętów jest jeden - ja😉. Miśka pomaga przy ślimakach. Też macie te paskudne pomory?
☾☆🌙
Zachody wprawdzie nie mazurskie, ale podobnie piękne (podobnie, bo mazurskie najpiękniejsze😊).
Dwa wieczory, a tyle kolorów ☁️
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za komentarze :-)