Byliśmy w Wichrowym Wzgórzu. Nie, nie tym z powieści Emily Brontë :) Nie u Heathcliffa, ale w ... Chmielnie :) Czas spędziliśmy po swojemu, tak jak lubimy najbardziej: włóczyliśmy się sporo, leniuchowaliśmy co jakiś czas, gadaliśmy non stop, wygłupialiśmy z przerwami i objadaliśmy tym, czego na co dzień raczej nie jemy. Wycisnęliśmy z atrakcji oferowanych przez ośrodek co się dało :) A dało się dużo :) I były konie, więc już nie muszę pisać, co to znaczyło dla naszej Oli. Pozostając w temacie koni ... to rozpakowujemy z Olą torby z ciuszkami (urocze fatałaszki dostaliśmy dla Misi w prezencie). Tam, wśród sukienek, bluzek, spodenek ... malutkie bryczesy. Ola na to widzisz mamo, to znak. Ciekawe, czy Misia da się zarazić jeździecką pasją. Ola zapewne nie ustanie w staraniach, by tak się właśnie stało. Już coś tam jej opowiada, a malutka słucha, oczy ma duże ... i jak sądzę nic nie rozumie :) Zdecydowanie woli Igora durnoty, aniżeli Oli opowieści o koniach. Śmieje się wtedy w głos, aż miło. Im większa durnota, tym lepsza zabawa. Dla obojga. Urocze to są obrazki, a ja uwielbiam patrzeć wtedy na tę moją trójkę. Gdy starsza opowiada małej i myśli, że nikt nie widzi i nie słyszy. Gdy Igor stara się rozbawić siostrę, tak że niesie się po całym domu albo czyta jej przed snem kolejną bajkę. Zachwycają mnie te chwile.
︙︙︙
W kolejnym poście przedstawię Wam kilka legend kaszubskich, które w formie pisanej i rzeźbionej :) pokazano na terenie ośrodka. O legendach kaszubskich, a dokładnie o Stolemach, pisałam kiedyś tutaj. Tym razem będzie o stworzeniu Kaszub, o Chmielnie, o kaszubskiej tabace, o bazunie kaszubskiej, o Remusie, o Redunicach, o diabelskim moście, o Zuzannie, o Rycerce Tamowej, o księżniczce Damroce, o Świętopełku II Wielkim. Sporo tego będzie, ale myślę, że ciekawie.