Zacznę dzisiejszy wpis od zdjęć nieba. Takiego nieba z samego rana, zanim zachmurzona pogoda odbierała mu kolory.
➖
W niedzielę wróciłam do lasu :) Ha, ha ... na spacer :) Normalnie, o tej porze roku, powinno być tu biało, a nie wiosennie. Przyjemnie było połazić, nie myśląc o niczym, chociaż skrzypiące na wietrze wiotkie drzewa budziły delikatny niepokój. Podobnie, jak informacja, że widziano w tych okolicach wilki. Z wycieczkami u nas posucha ostatnio, chociaż małe plany mamy. Morza dzisiaj też nie było, jakoś przerażała mnie myśl o tłumach spacerujących, których zapewne w niedzielne popołudnie nad wodą nie brakowało, z racji dość dobrej słonecznej pogody. Zapowiadają na noc szalony wiatr. Takich zawirowań nie lubię, bo nigdy nie wiadomo, czy nie wynikną z nich jakieś kłopoty. Trzeba chyba uzbroić się w książkę i stopery do uszu, żeby troszkę mniej się bać groźnie zaciągających za oknem podmuchów. Ha, tylko jaką książkę? Tę, którą dostałam w prezencie w czwartek z okazji urodzin, przeczytałam w nocy z czwartku na piątek. To "Współlokatorzy" Beth O’Leary. Bohaterowie Tiffy i Leon dzielą mieszkanie i jedno łóżko, ale ... nigdy się nie spotkali, aż pewnego dnia ... . Przeczytajcie, to fajna mądra opowieść nie tylko o miłości, ale przede wszystkim przyjaźni, która pozwala bohaterce odbudować poczucie własnej wartości, skutecznie stłamszonej przez jej poprzedniego partnera. A Wy, możecie polecić jakąś ciekawą książkę? Czekając na kolejny utwór Lucindy Riley, nie mam aktualnie nic do czytania (oczywiście oprócz po raz setny książeczek Michaliny:) Chyba, że dokończę książkę, którą czytam Miście przed snem "Niesamowite przygody dziesięciu skarpetek" Justyny Bednarek☺️. Jesteśmy przy skarpetce numer 2☺️. A macie tak, że jakąś książką wszyscy byli zachwyceni, a Wy nie mogliście jej przetrawić? PS Pisząc tego posta, słucham właśnie w tv, co też wydarzyło się dzisiaj w kraju i na świecie. Zszokowała mnie informacja podana przed chwilą. Ludzie nie reagowali na wypadek samochodowy, w którym, jak się później okazało, kierowca zginął na miejscu. Auto uderzyło w drzewo, a samochody przejeżdżały, nie zatrzymując się, żeby udzielić pomocy. Więcej, zwalniali, ale po to, by zrobić zdjęcie. Okropne to i niewiarygodne. O tej strasznej znieczulicy opowiadał pan, który zareagował, widząc brak tej reakcji u innych. Niestety, stało się tak, że żyjemy w czasach utraty wartości i braku człowieka dla człowieka.
➖
Kolejny rok dodany do mojej czterdziestki i nie powiem, zaczyna mnie to lekko dołować ☺️.
Najciekawszą wiązankę "słowną" dostałam w dniu urodzin od pana kierującego śmieciarką. Zapomniałam wystawić wcześniej kosza i biegłam z kubłem za odjeżdżającym samochodem po rozbabranej drogowymi robotami drodze aż do sąsiedniej posesji. Panowie, kiedy jednak zdecydowali się, że jednak mnie widzą, oj wyrazili swoje niezadowolenie dosadnie. Wiem, że kosz powinien stać od 6-tej przed płotem, ale żeby aż tak się zdenerwować, że od 6-tej tam nie stał? Przemyślenie tej kwestii postanowiłam odłożyć na któryś dzień po urodzinach. Przy życzeniach od mojej Olci śmiałam się tak, jak śmiać się należy w tym dniu dla mnie szczególnym. Dostałam od mego dziecka buty (świetne buty:), a z nimi karteczkę, że Kopciuszek jest dowodem na to, że nowa para butów może odmienić życie☺️. Do butów dołączone były też spodnie, bo żadna kiecka nie była tak fajna, jak te spodnie (↚ argumentowała Ola). Buty i spodnie, przyznaje perfekt☺️. W przyszłym roku czekam na jakąś odjazdową czapę, tak zamiast korony (przecież Kopciuszek został finalnie księżniczką). Taka mała wskazówka z tą czapą dla moich dzieci☺️.
Chciałam pochwalić się ciastami, których niestety nie upiekłam sama. Nie umiem tak piec☹️.
Nabraliście smaku na kolejny tydzień?
PS Cholera, jak wieje. (Sorry, za te cholera, ale tak dudni, że tylko cholera jest tu odpowiednie):(