Nasza mała wróżkowa dziewczynka odłożyła dzisiaj skrzydła i wzięła się do roboty ❤️. Upiekłyśmy chałkę z wszelkimi możliwymi ziarnami i bakaliami, które wygrzebałyśmy w tysiącu słoiczków, zalegających na naszych kuchennych półkach. Miałam lekkie wątpliwości, czy ciasto wytrzyma pod ich ciężarem ☺️, ale udało się i aktualnie jego okruchy (już bez ziaren i bakalii:) smutnie czekają na talerzu w kolejce do zmywarki. Jednego jajka szkoda nam było tylko ruszać, ale i tak ostatecznie wybiłyśmy je do ciasta, zmuszone deficytem w tym temacie ツ. Zastanawiałam się nawet, czy będzie dobre, ponieważ dość długo odkładałam jego konsumpcję. Serio, tak mi się podobało. Zobaczycie na zdjęciu, co to za kurze cudo 😉. PS Tak naprawdę, to skrzydła niechcący zmoczyłam Miśce wodą i odłożyłam je na suszarkę, żeby szybko wyschły w południowym słońcu zaglądającym wbrew wietrzysku przez okno 😃, a ciasto zostało zrobione na skutek kategorycznych żądań reszty rodziny, powtarzanych aż do znudzenia mniej więcej od tygodnia, a nie z wróżkowej inicjatywy 😃. Jako że, wróżką się jest, a nie tylko bywa, nasza Misieńka nawet bez balowych sukienek, a w dresach i kaloszach, czaruje nam rzeczywistość na co dzień, niczym mistrzyni sztuki magicznej z jej ulubionych bajek (i Harrego Poterra:) ❤️. Czasami, aż za bardzo ツ.
Miłego wieczorku!!!
Ja czekam, aż mój prezent urodzinowy rozkwitnie na dobre. Może jutro?
Aha, a jeszcze dwie (w zasadzie to trzy) urodzinowe niespodzianki jadą do mnie. Tirem. Wraz z mężem.
Za kilka dni (za dni parę:) będzie lampion 😀. Będą półki na ściankę 😀.
Czemu Agam, nie Adam? Ano, po Misiowemu to. Nasza córcia w ten sposób woła na tatę i tak już zostało.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za komentarze :-)