Nie byłam nad morzem w weekend, pojechałam dzisiaj. Tradycyjnie udałam się na Wyspę Sobieszewską. Ponieważ w naszej okolicy wiało okropnie, kilkadziesiąt kilometrów dalej spodziewałam się zobaczyć to samo pogodowe szaleństwo. A tu niespodzianka. Zamiast wielkich bałwanów spienionej wody, cisza i spokój. Nie wiem, czy to była chwilowa przerwa w wietrznym spektaklu grozy, czy ten błogi stan trwał dłużej. Zerknijcie na zdjęcia↓.
Udało mi się w ostatniej chwili uchwycić bladziutką już tęczę↓.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za komentarze :-)