wtorek, 23 lutego 2016

Ferie chociaż troszkę w siodle




     Ola stwierdziła w niedzielę, że ferie bez jazdy konnej zupełnie się nie liczą, a że na Mazurach pensjonatów z nauką jazdy jest sporo, więc i z "pilnym" umówieniem się nie było problemu. Trafiliśmy do wsi Kal, popularnej turystycznie miejscowości k. Węgorzewa, znanej nam dość dobrze, chociaż zmiany jakie tam się dokonały ostatnimi czasy, trochę nas zaskoczyły. Najbardziej zauroczyła nas taka typowa mazurska chata z niebieskimi oknami i okiennicami, dosłownie oniemieliśmy. Cudeńko! Stwierdziliśmy jednak, że nie robimy teraz zdjęcia, poczekamy do lata, gdy przyroda wokół nabierze barw. Ola pojeździła, zadowolona, my podreptaliśmy z nogi na nogę, bo zimno było okrutnie, a deszcz nie przestawał siąpić. Pogadaliśmy z instruktorem, wygłaskaliśmy zwierzaki i pojechaliśmy czym prędzej na gorącą herbatę, która szybko rozgrzała osiem zmarzniętych rąk. Ach, te Mazury :-) Ola poczyniła już pewne wakacyjne plany, ale o tym na razie cicho sza.







 






1 komentarz:

  1. Ach te konie, coś mi się wydaje, że nasze dziewczyny już bez nich nie potrafią funkcjonować:)

    OdpowiedzUsuń

Dziękujemy za komentarze :-)