wtorek, 13 października 2015

LECĄ Z DRZEWA KASZTANY
... na kijkowej trasie

 
     Lecą, lecą ... a my te jesienne skarby, takie świeżutkie, szybciutko pozbieraliśmy do koszyka (ha, żeby nas nikt nie ubiegł). Frajdy przy tym było, co niemiara. W domu kasztany trafiły dekoracyjnie w różne zakątki: jedne z dyniami ozdobiły wejście do korytarzyka, inne z rajskimi jabłuszkami i aronią "pysznią się" na stole. Śmiać nam się chciało - wracaliśmy z koszykiem pełnym kasztanów, a mijani po drodze grzybiarze zaglądali ukradkiem, co tam mamy w środku i ta ich zdziwiona, pytająca mina. Grzybki suszone, schowane w papierowej torebce, jak najbardziej, już mamy ... u mojej siostry. Czekają na grudniowy bigos i pierogi, a my chomikujemy na razie orzechy, śliwki i miód. Jesień jednak coś w sobie ma (tak sobie mówię, gdy leje, wieje i zimno, a piec woła o opał!), choć nadal zdecydowanie wolę wiosnę.  





  










Zmarzliśmy lekko podczas 2,5 godzinnej wyprawy, ale było super ...
Mordki nam się same śmiały ;))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarze :-)