Oj działo się, działo - "Dzień Odkrywcy 2015 przeszedł do historii". Ola z Igorem wrócili padnięci, ale za to jacy szczęśliwi. Tato przez cały dzień był tylko dla nich. Dzieciaki wykorzystały to maksymalnie, a że umieją owinąć Go sobie wokół palca, spełniał wszystkie ich zachcianki (np. 9 gałek lodów na raz). No cóż, w Dniu Odkrywcy nie obowiązują żadne zasady, wolno dużo więcej niż normalnie, więc niech będzie. Z szybkiej relacji dowiedziałam się, że tata stanął na wysokości zadania i że było super. Dzieciaki "rzuciły" tylko: pojechaliśmy na żubry, piramidę, bunkry, basen, kręgle, lody i już ich nie było. Poleciały na ognisko, ponieważ ja z siostrą też się postarałam i przygotowałyśmy im na koniec "niezłe palenisko". W tym roku do ekipy wędrowców dołączył Patryk - mój siostrzeniec i chrześniak. Wiem, że jemu też się bardzo podobało i "pisze się" na kolejny rok. Zobaczcie sami w zdjęciowym skrócie, jak było:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Dziękujemy za komentarze :-)