sobota, 4 lipca 2015

     Uff, jak dobrze, że rok szkolny za nami. Dzieciaki już szczęśliwe, a ja jeszcze kilka dni w pracy i też na zasłużony urlop. W perspektywie Mazury, a w ostatni weekend sierpnia tradycyjnie Ciechocinek (urodziny Adama!). Nasz kolega R. śmieje się z nas, że niby "ciechocinkowi emeryci", ale my naprawdę lubimy tam jeździć. W czerwcu zrobiliśmy małą próbkę urlopowego wypoczynku i pojechaliśmy wspólnie z kolegą R. i jego rodzinką do Okonin Nadjeziornych. Było fantastycznie: pogoda dopisała, super towarzystwo. Kiedyś na pewno "do powtórzenia"!  Co wy na to: A. R.?


Okoniny w kadrze.
Woda, las, wspólne wieczory przy ognisku, spacery.
Śmiechów, chichów, "wieczorów do rana" niestety na zdjęciach nie widać.














     Jakoś z wczasami zagranicznymi na razie nam nie po drodze. Nie ciągnie nas, przynajmniej na tą chwilę. Chcemy najpierw pokazać dzieciom Polskę. Są u nas tak cudne i klimatyczne miejsca, wcale nie z pierwszych stron przewodników, które warto zobaczyć. Oj, widzieliśmy już kilka takich miejsc ...
    Uwielbiamy wszelkie wypady: jedne są dłuższe i skrupulatnie zaplanowane, inne spontaniczne jednodniowe. Wcale też nie trzeba mieć dużo kasy, żeby fajnie spędzić czas, wszystko kwestia podejścia i priorytetów.
     W zeszły weekend na przykład pojechałam z Igorem na tzw. Truskawkobranie. Duża plenerowa impreza na Kaszubach. Pomyszkowaliśmy po straganach, popróbowaliśmy wielu truskawkowych smakołyków: ciast, drożdżówek, koktajli, gofrów (i ... nietruskawkowego bigosu). Wróciliśmy w dobrych humorach i najedzeni "na zapas".










     *******

   Aha!!! Jeśli ktoś lubi takie "regionalne lokalne klimaty" polecamy mocno Międzynarodowy Jarmark Folkloru w Węgorzewie w pierwszy weekend sierpnia. Jesteśmy tam co roku. W czasach wszechobecnej chińszczyzny, stoiska pełne ręcznie robionych cudeniek to prawdziwy skarb.
   
     *******

     Ola coraz częściej wybiera pracę przy koniach, niż wyjazd z rodzicami. Dla niej to jest w tej chwili bardzo ważne, a my to w pełni szanujemy. No cóż dorasta (czasami szkoda, że tak szybko).


Zdjęcia poniżej to już wspomnienia: jest na nich jeden z dwóch koni dziadka na gospodarstwie.













   


     Wracając do wyjazdów - w lutym ruszamy do kopalni soli do Bochni (to już chyba siódmy raz) na tzw. pobyty inhalacyjne. Nasza Ola jest alergikiem, a te kilka godzin dziennie w podziemnych komorach solnych naprawdę jej pomaga. Na ten wyjazd zawsze "mocno" czekamy.     
 

Droga do jednej z komór.

Tu śpimy jedną nockę.

A tu na boisku pod ziemią.


Kończę już. Czas się wziąć za słoiki i truskawki (bo jak żadnego roku wzięło mnie na przetwory i ciągle coś tam mieszam w garnkach). Miłego popołudnia, a tym, którzy urlopują, udanego wypoczynku. Pozdrawiamy wakacyjnie.
   
Ps. Ależ mamy pogodę. Słońce nie daje odpocząć, tylko roślin szkoda, aż "wołają" o deszcz.

Nasz ogród jakoś na razie jakoś daje radę.
Gorzej z rachunkiem za wodę ...




Widziałam ostatnio takie miejsce dla owadów,
muszę skopiować pomysł i zrobić podobne u nas w ogrodzie.
Adam, .........., pomożesz?

# Do uSłysZenIa #

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dziękujemy za komentarze :-)